Wesołych Świąt
Nu pagadi czyli, a nam wsio rawno…

Jacek Rembikowski, Bernadeta Gronowska, e-QSM Informatyczne Systemy Zarządzania, Poznań 2014

 

Niektórzy z nas pamiętają doskonale bajkę rodem z ZSRR. Inne bajki o podobny charakterze tu nie pasują bo ani Pixi i Dixi, ani Tom i Jerry nie prezentują tak wyrazistych postaci, jak Wilk i Zając. No, ale czasy się zmieniają. Zając, nadal jest Zającem, a Wilk? No cóż, czy ktoś zna zbroczyńcę, który nie doskonaliłby swojego warsztatu? Złodziej to prawie taki sam fach, jak inne - tyle, że prowadzony w opozycji do ogólnie przyjętych w społeczeństwie reguł. Podlega jednak temu samemu prawu, co praca wykonywana przez wszystkich z nas. Oznacza to dokładnie tyle, że również w jego przypadku mamy do czynienia z procesem ciągłego doskonalenia – prawie jak w ISO. Skoro nie mogę się dostać tędy, to spróbuję inną drogą…

 

Nasz Wilk, czyli haker, też podlega ewolucji. Patrząc wstecz można by powiedzieć: „Kiedyś to byli hakerzy – były jakieś zasady.  Nie to, co teraz!”. Tak naprawdę dawnego hakera można porównać do drobnego złodziejaszka, małego oszusta, a właściwie takiego chochlika, który sam wiele złego nie robił – on bardziej do złego namawiał. Dlaczego? Jeżeli haker złamał kod gry, programu itd., a plik tzw. crack zachował dla siebie, to w 100% moglibyśmy mówić o znikomej szkodliwości czynu. No, ale nasz haker chciał pokazać światu swoje osiągnięcie i taki plik umieszczał w sieci, z domyślnym hasłem: „bierzcie i grajcie na tym wszyscy”. No i klops – jeżeli gra kosztowała 100zł, a 15 tysięcy użytkowników pobrało ów plik i skorzystało z gry bez jej kupowania, to łatwo wyliczyć stratę. I tu pojawia się kłopot. Wielu producentów wychodziło bowiem z założenia, że nie będzie zbyt wiele z tym robić, bo to kosztowne, a poza tym, jeżeli kradną nasz produkt – znaczy, że jest dobry, a my już i tak jesteśmy bogaci. Przecież nie od dziś wiadomo, że gdyby prawa autorskie przestrzegano od samego początku, to Internet by się nie rozwinął. Sam Microsoft nie kwapił się aż nadto do ścigania łamiących klucze systemu Windows, ba - robił programy amnestyjne: zgłoś, że masz wersję piracką, a my tobie krzywdy nie zrobimy itd. Obecnie, dzięki temu, mamy cały przemysł gier, no i blisko 90% „zarażonych” Windowsem, którzy dziś - z uwagi na zmianę polityki - są legalni. I tak - w dużej mierze do rozprzestrzenienia się przyzwyczajeń i upodobań użytkowników do danego środowiska przyczyniła się jego dostępność. Konkludując - paradoksalnie można by powiedzieć: „nie taki Wilk straszny, bo nie ma tego złego…”

 

Pełna treść artykułu dostępna jest pod adresem: http://demo.eqsm.com.pl